Czy znasz to piekielne uczucie
Gdy czegoś niezmiernie Ci brak?
Gdy nie wiesz, czy dobry obraleś szlak?
Czy znasz to piękne uczucie
Które codzień pcha Cię naprzód?
Które łagodzi każdy Twój wrzód?
Czy znasz to wspaniałe uczucie
Nadzieją zawsze Cię wypełniające?
Wiary w twe życie wiecznie pompujące?
Czy znasz to paskudne uczucie
Które pojawia się, gdy zawiedziesz?
Które jednak sprawi, że powstaniesz?
Czy wiesz, że te uczucia tak różne
Są ze sobą bardzo ściśle związane?
Cho&
Walka bezsensowna
Opór bezcelowy
Więc po cóż one?
Tego ja nie wiem
Niektórzy w nich sens życia widzą
Dla innych są one ucieczką
Lecz co dają te rzeczy?
Tego ja nie wiem
Więc może rejterada?
Eksodus od życia?
Czy to coś da?
Tego ja nie wiem
Czy warto podjąć wyzwanie?
Tego ja nie wiem
Czy je podejmę?
To już inna sprawa
Na dnie swej klatki płaczę
Nie potrafię nic poradzić
Tylko pięściami w mur biję
Więźniem swego umysłu jestem
Oddzielony od świata mojego
Oddzielony od moich skarbów jedynych
Pozbawiony swych wartości
Bez cnót i przymiotów więdnę
Niczym kwiat bez wody
Nie mam już sił żadnych
Ulatują nadziei ostatki
I wiara ma kruszeje
Lecz znaczenie me
Już mętnieć już zaczyna
Z jednego tylko powodu
Gdyż klatka ma straszliwa
Pozbawia wszystkiego
Zostawia nędzną skorupę
Czy się poddać mam?
Czy ciągnąć tą farsę?
Czymże ja jestem
Tego nie powiem
Tego określić nie umiem
Decyzji podjąć nie umiem
Balansując na noża krawędzi
Ból wybrać?
Czy śmierć gładką?
Wybór ten trudny
Jakże mam tak wybrać?
Przecież to niemożliwe
Można tylko zwlekać
Może ktoś za mnie zdecyduje
Może los łaskę mi okaże
Tylko tą nadzieją żyć mogę
W tym miejscu zostając
Może to wyjście najlepsze?
Walki żadnej nie podejmować
L
Ono we mnie się gnieździ
Nie daje mi spać
Nie daje wytchnienia
Zabija mnie, choć powoli
Niszczy regularnie
Zabiera mi uczucia
Niszczy szczęście moje
Lecz daje mi siłę
Bezwzględności błogosławieństwo
Dar obojętności
Lecz czy to mym przeznaczeniem?
Być maszyną bezduszną
Marzeń niszczycielem
Działającym tylko dlatego
Iż nie potrafi przestać?
Zew
Trzeba by być wybitnym idiotą aby nadal bagatelizować szaleństwo które coraz szybciej ogarniało cały świat. Z początku uważano że to jeszcze jeden zmutowany wirus grypy, i owszem mutacja wchodziła w grę, lecz chodziło tu o zarażonych. Nikt nie wiedział skąd wziął się ów wirus, lecz wiadome było jedno: może on zniszczyć całą ludzkość. Pewnie pytacie się “Jak to: zniszczyć? Przecież była mowa o mutacji.” Owszem, lecz ci którzy zmutowali nie byli sobą, nie tylko w sensie fizyc
Wiersz ten dedykuję chwilom wszystkim
Które są i które przeminęły
Radosnym i smutnym, długim i krótkim
I tym, które mnie ominęły
I choć tak wiele było pełnych nieszczęścia
To nie zaprzedałbym ich
Bo mnie ukształtowały, wszystkie zajścia
Dają siłę w dążeniach mych
Te ciężkie chwile dały mi wiele do myślenia
To one są naprawdę cenne
To one dają mi siłę, bym wytrwał drwienia
Słowa nienawiści płomienne
Nie umniejszam chwil mego szczęścia
B
Już rytmicznie gra stara pozytywka
Zaczyna się wyczekiwany
Taniec marionetek, płocha rozrywka
Przez wielu niedoceniany
Lecz w szaleństwie jest metoda
Tylko mistrzowie wiedzą
Że ich wrogiem jest swoboda
Marionetek, które śledzą
Każdy ruch dopracowany
Tańczą bez szwanku
Mistrz ich jest zapracowany
Skupiony na zadanku
Nie łatwe jest przecie od rana
Za sznurki pociągać
By wprawiać w ruch gałgana
Piękny efekt osiągać
Bo marionetka sama nie zatańczy
Ona potrzebuje kogoś
Kto nią poruszy, kto ją niańczy
Nada sensu jakiego
Ciemność, której tak boją się ludzie
Ci którzy od dawna już żyją
W wiecznej, tak ogromnej ułudzie
Że kiedyś szczęścia zażyją
Lecz nie będzie im to nigdy dane
Gdyż nie potrafią tego pojąć
Że dni to obietnice niepokrywane
Których niemożliwe podjąć
Bo choć noc pełna niepewności
To właśnie tu odnajdziesz
Jedynie fakty, pełne szczerości
Tylko tu taką zdobędziesz
Bo noc, choć tak okrutna bywa
Nie oszuka, nie okłamie
W szczerości wręcz obelżywa
Ludzie szarzy, na sznurkach zawieszeni
Zawsze pozbawieni własnej woli
Bez marzeń, od swego pana uzależnieni
Trzymają się jedynie swojej roli
Marionetki w rękach mistrza prawdziwego
Nie wiedzą, że są zniewoleni
Że są pozbawieni prawa do zdania swego
Że są na kolana powaleni
Prowadzeni bezwolnie do celu odległego
Nie wiedząc, co czeka dalej
Dążą do przeznaczenia sobie nieznanego
Posłuszni sile niezrozumiałej